piątek, lutego 08, 2013

imagin z Niallerem


Pierwsze promienie słońca, przebijały się przez zasłonę w sypialni pewnego blondwłosego  chłopaka, którego miliony dziewczyn na całym świecie nazywały chodzącym cudem. Ciągle nie mógł się przyzwyczaić do tego, że dziewczyny mdleją na jego widok. Mimo, że od tego szczęśliwego castingu minęły już ponad dwa lata, wciąż nie docierało do niego, że jest światową gwiazdą. Czasem miał wrażenie, że tylko mu do głowy nie uderzyła woda sodowa. Gdy patrzył na pozostałą czwórkę przyjaciół z zespołu, nie mógł znaleźć w nich, tych chłopaków, jakimi byli gdy się poznali. To już nie było to One Direction, co wcześniej. Dlatego starał się spędzać jak najmniej czasu w ich spólnym domu, w którym coraz częściej dochodziło do kłótni i ostatnio nawet do bójek. Znikli przyjaciele. Został sam. 
Niechętnie podniósł głowę i zmrużył oczy, gdy złośliwe słońce zaczęło razić go w jego niesamowite niebieskie tarczówki. Nienawidził poranków, chyba jak każdy. Obrócił głowę w drugą stronę, w nadziei na dalszy sen. Niestety jak na złość, z parteru dochodziły dźwięki kolejnej kłótni. Po głosach poznał, że znowu Zayn ma jakieś wąty do Hazzy. Nawet nie chciał już wiedzieć, o co poszło tym razem. Ostatnio kłócili się o zużyty lakier do włosów, a kiedyś indziej Malik oskarżał Stylesa oto, że ten przystawia się do jego dziewczyny, Perrie. Podczas pierwszych kłótni, pozostali próbowali ich pogodzić, a w najgorszej sytuacji rozdzielić. Teraz jednak dali sobie spokój. Mieli tego wszystkiego dość. Niall nieraz się zastanawiał, czy gdyby kontrakt pozwalał im na odejście, czy by to zrobili. Nie miał wątpliwości co do siebie, ale zastanawiało go jakby postąpił Liam czy Lou. 
Skrzywił się słysząc wrzaski z dołu. Sięgnął po poduszkę obok i zakrył nią sobą głowę w nadziei na dalszy sen. Na próżno. Krzyknął z gniewu i rzucił z siebie kadrę. Usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Przypomniały mu się te wszystkie walki na poduszki, które się w nim działy, zanim zaczęły się kłótnie. Pamiętał, tą udawaną walkę z Liamem o ten pokój, gdy tylko wprowadzili się do mieszkania i zaklepywali pokoje. Nawet Liam, najdojrzalszy i najbardziej odpowiedzialny ze wszystkich się zmienił. Blondyn miał wrażenie, że tylko zmiana Payne była pozytywna. W końcu musiał się zmienić, gdy dowiedział się o dziecku. Zaśmiał się na wspomnienie twarzy Brytyjczyka, gdy ten dowiedział się, że zostanie ojcem. Kto by przypuszczał, że Liam i Danielle wpadną? Oczywiście wszyscy przypuszczali, że do oni jako pierwsi zostaną rodzicami, ale nie teraz, gdy ich kariera się rozkręca. 
Rozejrzał się w poszukiwaniu pary trampek, w których zwykle chodził po mieszkaniu. Spojrzał pod łóżko, tam ich też nie było. Okrążył łóżko kilka razy i zaklną pod nosem. 
Gdzie one są, do cholery? - Pomyślał.  Najpierw pobudka, teraz to. Dzień nie zapowiadał się najlepiej. 
W końcu się poddał i ruszył do kuchni. Niby niechcąco trzasną drzwiami do pokoju i ruszył w stronę schodów na parter. Gdy w drodze do kuchni, zajrzał do salonu, zdziwił go spokój jaki tam panował. Rozejrzał się i doszedł do wniosku, że wszyscy wspólnie oglądają jakiś program w telewizji śniadaniowej. Mimo ciszy i spokoju, jakie panowały w pomieszczeniu, czuło się nieswoją atmosferę. Nastała kolejna cisza przed burzą. Spojrzał na wszystkich i zauważył, że jednego z nich brakuje. Zwykle by się tym nie przejmował i pomyślał, że nadal smacznie śpi, co do niego byłoby podobne, bo chłopak, ma cholernie twardy sen i nawet koniec świata go nie obudzi. Ale przecież, słyszał jak Mulat, kłóci się o coś z Harrym. 
- Gdzie Zayn? - Spytał.
- Gdzieś. - Odpowiedział mu Louis, wpatrzony w ekran telewizora, jak zahipnotyzowany.
- Jak to, gdzieś?! - Blondyn nawet nie zauważył, że podniósł głos. 
- Normalnie. Wyszedł. - Odparł beznamiętnie Styles. - Co Cię obchodzi jakiś idiota?
- Ten idiota, to mój przyjaciel – Zaczął go bronić Irlandczyk – I wasz też. - Dodał.
Odpowiedziała mu głucha cisza, nie licząc głosów z telewizora i dobiegających z ulicy.

Pewna brunetka, na drugim końcu miasta, zerkała właśnie do piekarnika kuchenki. Od dziecka uwielbiała gotować i piec. Gdy była w liceum i jej rówieśniczki malowały się na domówki, ta ubierała swój ukochany fartuch i ruszała do kuchni, przygotować kolejne danie, które nie powstydziłby się, nawet największy geniusz kulinarny. Dziewczyna wciągnęła powietrze z piekarnika z niemałym uwielbieniem. Ciasto wyszło idealnie. 
Niespodziewanie ktoś zapukał do jej drzwi. Brunetka chwyciła ścierkę leżącą na stole i ruszyła w kierunku drzwi, wycierając ręce z mąki o ścierkę. Zanim otworzyła drzwi, spojrzała prze judasza, kto zapragnął ją odwiedzić. Uśmiechnęła się, widząc znajomą twarz. 
- Cześć. - Powitała przyjaciela uśmiechem – Zawsze wiesz kiedy przyjść, właśnie upiekłam szarlotkę.
W odpowiedzi usłyszała jedynie jego charakterystyczny śmiech. Wpuściła go do mieszkanie, po czym z powrotem zamknęła zamek w drzwiach. Spojrzała na przyjaciela, który ściągał właśnie płaszcz. Wspólnie ruszyli w kierunku kuchni, z której wydobywał się prze smakowity zapach świeżo upieczonego ciasta. Claudia rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu rękawicy kuchennej, gdy ją już dostrzegła podeszła do kuchenki i otworzyła drzwiczki. Z środka urządzenia wybuchła para gorącego powietrza zmieszana z przepięknym zapachem gotowego ciasta. Sięgnęła po blaszkę, dłonią na której miała ubraną rękawice. Nie wiedzieć czemu, już w chwili dotknięcia poczuła ból w palcach. Syknęła i błyskawicznie cofnęła rękę.
- Daj, pomogę. - Usłyszała z boku, głos blondyna. Chłopak zabrał od niej rękawice i sięgnął po ciasto. Zlekceważył ból w dłoni i polecił przyjaciółce, by sama szybko włożyła rękę pod wodę. 
Claudia dość niechętnie uległa naleganiu przyjaciela i nalała lodowatej wody do pustej miski, stojącej obok zlewu. W tym czasie blondyn odłożył już ciasto na stary, drewniany stół stojący na środku kuchni i wyjął z kredensu dwa talerze i nóż do krojenia ciasta. 
- Uwielbiam twoją szarlotkę, wiesz? - Powiedział z pełnymi ustami ciasta, gdy już zasiedli przy stole.
- Tak, wiem. Zawsze to powtarzasz. - Dziewczyna nie jadła ciasta, wolała by jedzenie cieszyło podniebienie wiecznego głodomora, niż jej. Przecież wie, jak on bardzo lubi jej wypieki. Wciąż moczyła rękę w wodzie, mimo że ból dawno minął. Spojrzała na lewą dłoń przyjaciela, całą czerwoną. - Poparzyłeś się. 
- Co? - Spytał. Zauważył spojrzenie przyjaciółki, na jego ręce. - Ah, to. No tak. - Powiedział niepewnie. - Jakoś tak wyszło. Gdzie idziesz? - Spytał, gdy brunetka zaczęła wstawać od stołu.
- Po maść na oparzenia. - Odparła.
- Daj spokój, nic mi nie będzie. - Uśmiechnął się do niej.
- Masz całą czerwoną dłoń. - Stwierdziła
- Włożę do miski z wodą, okey? - Spytał i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki, włożył wodę do miski, w której ona też trzymała dłoń. - Jesteś strasznie nadopiekuńcza. 
- Wcale nie! - Krzyknęła. 
- Oj tak. - Droczył się z nią. - Ciągle się o wszystkich troszczysz i zamartwiasz. Jesteś dla nas jak matka. - Dodał po chwili. - A niektórzy z nas tego nie chcą? 
- Co ty... co chcesz przez to powiedzieć? - Zaczęła się jąkać. Myślała, że po tym wszystkim co razem przeszli, że po tych wszystkich chwilach euforii i płaczu, są najlepszymi przyjaciółmi. 
Była z tą piątką, gdy razem po raz pierwszy weszli do studia i zaczęli nagrywać Up All Night, była też z nimi, gdy WMYB stała się numerem jeden w UK, była też gdy Liam i Dan ogłosili, że będą mieć dziecko. Była z piątką też, gdy odpadli w finale. A teraz Niall, z którym miała ze wszystkich najlepszy kontakt, mówi jej, że oni jej nie chcą. Poczuła, jak mimowolnie, po jej policzkach zaczynają spływać łzy.
- Caroline, nie o to mi chodziło. -  Zaczął ją uspokajać. Wstał i podszedł do niej. Przytulił mocno do siebie. Czasem zapominał jaka ona jest wrażliwa i delikatna, jak łatwo doprowadzić ją do płaczu. - Miałem na myśli, że ktoś chciał byś nie była dla nas jak mama... tylko jak dziewczyna. - Spojrzał w jej niesamowite oczy i nie wiedzieć czemu, tym razem nie próbował się powstrzymać. Pocałował ją.
Zakochał się w niej już dawno temu, gdyby powiedział, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, pewnie by się nie pomylił, ale zawsze wydawało mu się, że to stwierdzenie jest żałosne. Nigdy nie był typem romantyka. Raczej twardo stawał na ziemi i nie zaprzątał sobie głowy takimi głupotami jak miłość czy romantyka. Wszystko do czasu, aż spotkał ją. 
Było to jeszcze przed X-Factorem. Był akurat w odwiedzinach u swojego ulubionego kuzyna Toma. Tom, poprosił go, by wstąpił do sklepu na rogu i kupił kilka rzeczy. Pomysł na małe zakupy spodobał się Horanowi. Uwielbiał to miasto i ludzi, którzy w nim mieszkają. Gdy tylko otworzył drzwi małego sklepu spożywczego i przywitał go radosny głos, przepięknej dziewczyna za ladą, zaniemówił. Gdy płacił za zakupy, wysilił się na małą pogawędkę. Podczas wakacji i kuzyna, codziennie robił zakupy w tym sklepie i przez te dwa letnie miesiące zdążył się przełamać i zaprzyjaźnić z Caroline. Przez rok szkolny pisali do siebie listy lub dzwonili. Stali się sobie bliscy. A potem Niall, głównie za niej namową, poszedł na casting do programu i stał się gwiazdą. Jednak o niej nie zapomniał. Nie mógł i nie potrafił, zapomnieć o kimś, kogo kocha. 

Słońce już dawno znikło za horyzontem, ale oni tym zbytnio się nie przejmowali. Siedzieli wtuleni w siebie na sofie w salonie, w mieszkaniu dziewczyny, wpatrzeni w siebie. Chłopak położył głowę na jej kolanach i leżał zajmując tak całą kanapę. Wpatrzony był w jej cudne oczy i co chwile podnosił się na łokciach, by móc złożyć na jej ustach kolejny pocałunek. Ona natomiast, bawiła się jego blond włosami, nie mogąc przestać się uśmiechać. Gdy dziś rano obudziła się, nie przepuszczała, że zdarzy się to, o czym śniła od dawna. Ta cała sytuacji w kuchni, była nie do przewidzenia. Zresztą jak wszystko co Irlandczyk robił. 
- Już późno, powinieneś iść. - Powiedziała, gdy wreszcie oderwał swoje usta od jej warg.- Chłopcy będą się martwić.
- Wątpię. Ciągle się kłócą. - Odpowiedział smutno i sięgnął po miskę z popcornem, stojącą na stoliku do kawy. -  I wiedzą przecież, że poszedłem do Ciebie. Jeżeli zaczną poszukiwania, to od twojego mieszkania.
- Czekaj. - Rozkazała. - Co powiedziałeś?
- Że jeżeli się zmartwią, to wpadną tutaj i...
- Nie, to wcześniej. - Poprosiła.
- No, kłócą się – Powiedział, a w jego głosie Caroline usłyszała wstyd. - Ciągle tylko się drą, nawet o takie głupoty, jak brak soku w lodówce. - Podniósł się na łokciach – Mam tego dość. Gdybym tylko mógł, to wyniósłbym się jak najdalej stamtąd.
- Ciekawe, gdzie byś się podział... - Lewa brew brunetki poszybowała ku górze w geście zapytania.
- Myślałem, o mieszkaniu mojej dziewczyny. - Odpowiedział, wymijająco, skradając kolejnego całusa. - Piękne, pociągającej, inteligentnej dziewczyny.
- Awww, bo się rumienie. - I rzeczywiście, jej policzki robił się czerwone jak pomidor.
- A kto powiedział, że mówiłem o tobie? - Spytał zadziornie, w odpowiedzi został zepchnięty z kolan dwudziestolatki wprost na podłogę. Nie zdążył otrząsnąć się z szoku, po upadku, gdy został obsypany gradem poduszek. 

---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc, jest. Imagin dla @KlaudiaRusher z Niallerem. Ostatnia scena w ogóle nie pasuje, jest taka... nie pasująca. W ogóle imagin miał być o tłustym czwartku, ale podczas pisania wyszło jak wyszło. Często tak mam, że mam o czymś wspomnąć, napisać ale wychodzi tak, że nie potrafię wcisnąć ten wątek a jak już, to widać, że jest napisane na chama i nie pasuje tutaj. Według Worda, tekst zawiera 1779 wyrazów, 11028 znaków, którymi zapisałam 2 i pół kartki.

Imagin z Jamesem


Od dziecka jesteś wielką fanką polskiej siatkówki i zawsze wraz z tatą oglądałaś w telewizji mecze naszej reprezentacji. Jednak jakiś czas temu zakochałaś się i musiałaś przeprowadzić się do Stanów, by móc spotykać się z swoim chłopakiem, który jest Amerykaninem. Obydwoje kochacie siatkówkę, więc nic dziwnego, że kibicowaliście swoim drużyną podczas turnieju Ligi Światowej. Ty - Polsce, a James - Ameryce. Mimo, że nie życzyliście drużynie swojej drugiej połówki przegranej, nie chcieliście by spotkali się w meczu finałowym. Na wasze nieszczęście obydwie reprezentacje, przechodzą do finału i walczą o pierwsze miejsce. Przez cały dzień, obydwoje unikacie tematu meczu, jednak jesteście podekscytowani możliwością wygranej. Pół godziny przed meczem, na stole przed telewizorem znajdują się przeróżne przysmaki, gdybyście zgłodnieli podczas oglądania spotkania. Widząc gotowe przegryzki, ruszyłaś do waszej sypialni by przygotować się na mecz. Wyciągnąwszy z szafy szalik kibica, poszłaś do łazienki bi swoimi cieniami do oczu, namalować na policzkach biało-czerwone flagi. Gotowa zeszłaś na dół, i zobaczyłaś gotowego chłopaka, okrytego flagą USA, siedzącego na sofie przed telewizorem z puszką piwa w ręce. 
- Gotowy na przegraną? - Zaczynasz się z nim przekomarzać, siadając mu na kolanach. - Wiesz, że was rozłożymy na łopatki, co nie? 
- Kto kogo pokona, zobaczymy - Uśmiecha się zadziornie - I to będziemy my, Amerykanie.
- Żebyś się nie zdziwił! - Zaśmiałaś się, pochylając się nad nim, by złożyć pocałunek na jego szyi. Wiesz, że on to uwielbiam - W siatkówkę, akurat jesteśmy dobrzy. 
- Oby nie tak jak w piłkę. - Zaśmiał się i odchylił głowę do tyłu - Chłopaki, szybko się znudzą.
- Osz ty! - Uderzyłaś go otwartą dłonią w pierś, chociaż dobrze wiesz, że go to nie zabolało - Nie kładźmy się więcej o taki drobiazg.
- Dobrze - Powiedział i pocałował Cię czule - Kocham Cię. 
- Ja Ciebie, też kocham - Odwzajemniłaś pocałunek, a chłopak włożył rękę pod twoją bluzkę, poszukując zapięcia od stanika. Sama nie byłaś mu dłużna, męcząc się z paskiem jego spodni. Jednak w tym momencie z głośników telewizora dobiegło do twoich uszów przywitanie komentatora spotkania. Szybko odepchnęłaś od siebie Jamesa i usiadłaś wygodnie na kanapie wpatrzona w ekran. Szokowany chłopak, przed chwilę nie wiedział co się dzieje i czemu przerwałaś pieszczoty. Potem spojrzał na telewizor, gdzie leciała transmisja z spotkania finałowego. W tej chwili grane były hymny obydwu drużyn. Chłopak spojrzał w twoją stronę i zachichotał pod nosem.
- Czasem wydaje mi się, że siatkówkę kochasz bardziej ode mnie. - Mruknął seksownie do twojego ucha, lecz ty udawałaś, że tego nie słyszysz.
Na początku pierwszego setu chłopak kibicował dumnie swojej drużynie, ciesząc się z każdego zdobytego punktu, jak dziecko z nowej zabawki. Jednak z każdym nowym punktem polskiej drużyny zdawał się mniej cieszyć. A twój uśmiech się powiększał. 
- Nadal twierdzisz, że jesteście od nas lepsi? - Spytałaś siadając po turecku na kanapie twarzą do chłopaka. 
- To dopiero pierwszy set. - Odpowiedział wymijająco - Wszystko się może zdarzyć.
- Zobaczymy.
Podczas drugiego seta, sytuacja była odwrotna. To twój entuzjazm się zmniejszał, podczas gdy radość Maslowa rosła. Aż do ostatnich minut meczu. 
- Kurwa, jak to się stało?!! - Wrzasnął chłopak, gdy biało-czerwoni 26:24 wygrali drugiego seta. - Przecież, tylko trochę brakowało do wygranej! - Wrzasnął do telewizora, podczas przerwy na reklamy, a ty tarzałaś się po podłodze z śmiechu. 
- Oj, kotku - Podeszłaś do niego, od tyłu i przytuliłaś się do niego - To tylko gra. 
- Cicho, kobieto! - Powiedział zakrywając Ci usta ręką - Mecz się zaczął. 
Ty z śmiechem na ustach, zajęłaś swoje miejsce i czekałaś na formalny set. Jakie było twoje szczęście, gdy zawodnik drużyny Stanów Zjednoczonych serwując trafił poza boisko, dzięki czemu drużyna Polski pierwszy raz w historii wygrała zawody w Lidze Światowej. Jednak twoje szczęście znikło, gdy zobaczyłaś smutną twarz swojego ukochanego. Szybko podeszłaś do niego i mocno przytuliłaś. Jednak nadal był smutny. 
- Co powiesz, na nagrodę pocieszenia? - Wyszeptałaś uwodzicielsko do jego ucha. 
Na twarzy Jamesa momentalnie pojawił się uśmiech. 
- Co masz na myśli? - Spytał z swoim cwaniackim uśmiechem, który tak kochałaś. 
- TY. - Pocałowałaś jego obojczyk, a twoje ręce dosięgły paska jego spodni, jak przed meczem. - JA - Szybkim ruchem wyciągałaś pasek, a twoje usta całowały jego szczękę. - ŁÓŻKO - Zgrabnym ruchem rozsunęłaś rozporek spodni i wbiłaś swoje usta w jego wargi. 
Teraz chłopak przejął inicjatywę i oddał pocałunek. Wziął Cie na ręce i zaniósł po schodach i rzucił na łóżko, przygniatając swoim ciałem.
- Teraz żaden głupi mecz nam nie przeszkodzi...

Imagin z Zaynem


Gdy byłaś mała, miałaś zaledwie trzy lata, twoi rodzice się rozwiedli. Nie pamiętasz tego dokładnie, ale wiesz dobrze z opowieści rodziny, że bardzo przeżywałaś rozwód rodziców. Sąd zadecydował, że zamieszkasz z mamą w Polsce, a do ojca mieszkającego za granicą będziesz jeździć na wakacje i święta. 
Na początku, gdy odwiedzałaś swojego tatę, czułaś się niepewnie i obco, przy jego nowej rodzinie, która nie potrafiła powiedzieć, ani jednego słowa po Polsku, a ty jakoś nie szczególnie rwałaś się do nauki ich języka. 
Nigdy się do tego byś nie przyznała, ale uważasz, że to twoja macocha i twoje przyrodnie rodzeństwo jest powodem rozwodu twoich rodziców. Dlatego podczas każdego pobytu u ojca, więcej czasu spędzałaś poza domem, niż w nim. A rozmowa z twoimi przyrodnimi siostrami ograniczała się do przywitania i pożegnania na lotnisku. Twoja macocha mimo, tych wszystkich wyzwisk, które wykrzyczałaś jej w twarz, nadal próbuje złapać z twoją kontakt. Natomiast ojciec, już dawno się poddał i ostatni raz rozmawiałaś z nim, gdy miałaś zaledwie pięć lat. 
Wszyscy, łącznie z tobą samą, dziwią się czemu przyjeżdżasz do ojca, skoro tak mocno nienawidzisz jego i jego nowej rodziny. Powód jest jeden, a zwie się twoim najlepszym przyjacielem. To właśnie on pocieszał Cię i przytulał, po kolejnej kłótni w "twoim drugim domu". To właśnie w jego towarzystwie spędzałaś całe dni wakacji. Poznaliście się, gdy miałaś piętnaście lat i po kolejnej awanturze w domu twojego ojca, uciekłaś z domu do parku, by ochłonąć i nie zabić kolejnego bachora twojej macochy. Zapewnię,wyglądałaś jak sto nieszczęść. Włosy rozczochrane i uwalniające się z nieschludnego koka. Twoje oczy były wtedy całe czerwone od płaczu, a tusz rozmazany przez morze łez. Zwykły, rozciągnięty dres nie dodawał Ci kobiecości. Jednak on, ten najładniejszy w całym hrabstwie, ten sam chłopak, w którym kochała się twoja przyrodnia siostra, podszedł do Ciebie i spytał czy wszystko w porządku. Odpowiedziałaś mu, żeby zostawił Cię w spokoju, wcale nie w kulturalny sposób. Byłaś zła, zanim on podszedł do Ciebie, a gdy usłyszałaś język swojej macochy chciałaś zabić każdego, który mówi po angielsku. Jednak chłopak nie odszedł i usiadł obok ciebie i zapalił papierosa. Dym papierosowy to kolejna rzecz, której nienawidzisz, bo przypomina Ci o ojcu. Kipiąc z złości wyrwałaś mu papierosa z ręki i rzuciłaś na chodnik, gasząc go trampką. Chłopak przez chwilę przyglądał się tobie w milczeniu, po czym wstał i odszedł. Następnego dnia, przyszłaś w to samo miejsce, o tej samej porze, czując wyrzuty sumienia, że tak podle potraktowałaś tak miłego chłopaka. Spotkałaś go, siedział na tej samej ławce i patrzył przed siebie. Nieśmiało podeszłaś do niego i przeprosiłaś za swoje zachowanie. On jedynie uśmiechnął się i wyciągnął dłoń, mówiąc
- Jestem Zayn. 
Od tego wydarzenia minęły kolejne pięć lat. Ostatni raz swojego najlepszego przyjaciele widziałaś zaledwie dwa lata temu. Wtedy namawiałaś go, by wreszcie się odważył i pojechał na casting do programu. Chciałaś, równie mocno jak on, by jego marzenie o sławie się spełniło. I tak się stało. Teraz jest światową supergwiazdą. Podróżuje po świecie i robi to co kocha - wraz z nowymi przyjaciółmi.
Nikomu w Polsce, nie chwaliłaś się, że znasz GO. Pana sławnego, z TEGO zespołu. Tak samo twoja rodzina, nie wie, że poznałaś go. Przez wszystkie lata waszej przyjaźni, na pytanie ojca z kim włóczysz się po okolicy, odpowiadałaś, że na pewno nie popełnisz błędu twojej matki i nie zrobisz sobie dziecka z byle dupkiem, który później ucieknie, tak jak twój ojciec. 
Teraz znowu jedziesz do znienawidzonego domu w Bradford, by być na pogrzebie twojego ojca, który w wieku czterdziestu lat zmarł na zawał. Nigdy nie życzyłaś swojemu ojcu śmierci, tak samo jak przyrodnim siostrą i macosze. Jednak gdy dowiedziałaś się o śmierci ojca wybuchłaś głośnym śmiechem, mówiąc, że wreszcie trafi tam gdzie powinien. Nie chciałaś go żegnać, bo według Ciebie, żegna się tylko tych, którzy na to zasługują, a twój ojciec nigdy do nich nie należał. Jednak, dostałaś wiadomość, od kogoś za kim bardzo tęskniłaś i jedynie ten, krótki kilko słowny SMS, sprawił, że siedzisz teraz w samolocie do Anglii. 
"widzimy się na pogrzebie, tak?"
Po dwóch latach, była to pierwsza wiadomość, jaką napisał do Ciebie. 
"a kto powiedział, że na nim się pojawię?" - odpisałaś po kilku chwilach
"znam się, [T.I.]. Możesz wmawiać wszystkim, że go nienawidzisz, ale jestem twoim przyjacielem i znam Cię lepiej, niż ty samą siebie" - odpisał wtedy błyskawicznie.
"przyjaciel? hahah. dawno już nim nie jesteś" odpisałaś po jakimś czasie. dobrze wiedząc, że postąpiłaś w stosunku do Zayna, jak świnia. Ale musiałaś powiedzieć, mu to co myślisz o nim. Taka już jesteś. Wredna, chamska, bez serca, nie potrafiająca kochać. Z jednym wyjątkiem, tylko jedną osobę w swoim życiu obdarzyłaś szczerym uczuciem. Ale to już bez sensu, bo potraktowałaś ją, gorzej niż psa. 
Przez te dwa lata, w dzień w dzień żałowałaś, że wtedy, w dzień castingu nie powiedziałaś Malikowi co czujesz. Wtedy, może twoje życie potoczyło by się inaczej. 
Nawet nie szukałaś go wśród tłumu, fałszywych ludzi, kłamliwie współczujących tobie straty ojca. Ty na jego miejscu, po takiej wiadomości, nigdy byś nie przyszła. Masz swoją dumę i dla ciebie ona wraz z honorem jest najważniejsza. To jedyna twoja wspólna cecha z twoim ojcem. I to denerwuje Cię, najbardziej na świecie. 
Podczas gdy kapłan wygłaszał gadkę o życiu z prochu, a wszyscy wylewali morze udawanych łez, ty usiadłaś z boku na trawie przy ogrodzeniu i czytałaś.
- Mam powiedzieć jak mi przykro, czy mieć w poważaniu te kłamliwe słowa pocieszenia? - Usłyszałaś nad głową pochyloną nad jakąś beznadziejną książką córki twojego ojca i jego żony. W lekturze nikomu znana dziewczyna, nagle staje się ukochaną Hollywoodzkiego gwiazdora. Nie cierpiałaś takich książek, w którym wszystko jest takie szczęśliwe i ładne, a brak w nich zła świata. - Chyba znam Cię, na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że obejdzie się bez tej głupiej formułki. - Uśmiechnął się do Ciebie i usiadł obok.
Przez pewien czas nikt się nie odzywał.
- Dlaczego? - Spytałaś, nie racząc go spojrzeniem udając zaciekawienie książką.
- Dlaczego tu jestem? - Spytał, a ty nieznacznie kiwnęłaś głową. - Wiedziałem, że przyda Ci się wparcie. Na pogrzebie dziadka..
- Ty go kochałeś - Powiedziałaś spoglądając na niego - Ja nie konieczne.
Chłopak chciał coś odpowiedzieć, lecz dobrze wiedział, że z tobą nie wygra.
- Dlaczego? - Spytałaś znowu. - Nie macie teraz jakieś wielkiej trasy koncertowej? - Dodałaś znów, czytając zapiski dziewczyny aktora, która nie wiedziała kogo kocha. Swojego chłopaka, czy jego brata. 
- Powiedzmy, że nie.. - Zaczął, lecz przerwał i momentalnie się rozchmurzył - Skąd wiedziałaś o trasie? - Nie odpowiedziałaś, więc on drążył temat. - Wiedziałem! - Ucieszył się - Nadal mnie lubisz! 
- To, że śledzę rozwój twojej kariery, nie znaczy, że Cię lubię... - Powiedziałaś, a po chwili doszło do Ciebie, znaczenie twoich własnych słów. - Udamy, że tego nie powiedziałam? - Spytałaś z nadzieją w głosie.
- Nieee - Odpowiedział śmiejąc się - Wiedziałem, że nie przekreśliłaś mnie jeszcze...
- Zayn, ja..
- Tak, wiem. - Powiedział poważniejąc - Jesteś na mnie zła. Sam jestem na siebie wciekły. Zostawiłem tak zajebistą dziewczynę, przez głupi program. - Spojrzałaś na niego, a on patrzył nieprzytomnie w źdźbła trawy, które skubał. - Wtedy wydawało mi się, że dobrze robię. - Uśmiechnął się nieznacznie - Wiesz, te wszystkie wywiady, kamery, światła i scena. To było, życie o jakim zawsze marzyłem. - Powiedział. - A teraz, gdy moje marzenie się spełniło i myślałem, że mam wszystko. Wiem, że tak nie jest. - Popatrzył na Ciebie i mówił dalej. - Wtedy, w dzień przesłuchania, coś sobie obiecałem. Wiesz co? - Nawet nie czekając na twoją odpowiedź, mówił dalej - Że zaraz jak odpadnę, pojadę do Ciebie i powiem Ci coś, co zawsze chciałem. - W jego oczach pojawił się ból, gdy nieświadomie dotknął twojej ręki - Ale byłem tak zaślepiony dążeniem do kariery, że udawałem, że tej obietnicy nigdy nie było. - Spojrzałaś na wasze złączone ręcę. Mimo, obiecałaś sobie, że tak nie będzie, twoje serce zaczęło bić szybciej - Wiesz, dlaczego podszedłem do Ciebie, w tamten dzień?
- Nigdy nie chciałeś mi powiedzieć - Odpowiedziałaś mu, przypominając sobie te wszystkie twoje prośby, by wytłumaczył Ci to. On jednak zawsze zwinnie zmieniał temat.
- Bo musiałbym Ci powiedzieć, jak mocno się w tobie zakochałem. - Szepnął, równie cicho jak ty tamtego dnia, gdy zaczęła się wasza przyjaźń. 
- Zayn, ja.. - Zaczęłaś, lecz on znowu Ci przerwał. 
- Rozumiem, jak powiesz, że nie widzisz naszej przyszłości - Powiedział i wstał - Nie mam pojęcia co siebie wyobrażałem, szczególnie po tamtym SMS. Po kilku latach bez znaku życia, przyszedłem na pogrzeb twojego ojca i mówię że Cię kocham. 
- Zayn, ja... 
- Rozumiem, jeżeli nazwiesz mnie dupkiem i największym debilem chodzącym po ziemi. Bo nim jestem...
- Zayn, do cholery daj mi skończyć! - Przerwałaś mu, a ten szybko zamknął się. - Dziękuje. Chciałam tylko powiedzieć, że jesteś największym dupkiem i chamem, jakiego miałam nieprzyjemność poznać. - Jego mina, zrzedła całkowicie i wzrok wbił w buty - Ale kocham Cię, dupku. - Powiedziałaś na jednym wydechu i czułaś, że twoje policzki palą niemiłosiernie. 
Chłopak zdawał się przez pewien czas nie móc uwierzyć w twoje słowa i niepewnie podszedł do ciebie i chwycił twoją twarz w dłonie. Przez chwilka chwil wpatrywał się w twoje oczy, a potem złożył na twoich wargach czuły pocałunek.
- Czyli jest z jego śmierci jakiś pożytek. - Powiedziałaś, gdy chłopak odkleił się od twoich ust.
- Za te słowa, będzie straszył Cię po nocach. - Odpowiedział uśmiechając się - Nie bój się, zawsze Cię obronię.

Imagin z Loganem 2


Jedziesz z Loganem do rodziny chłopaka z okazji Święta Niepodległości, gdy dojeżdżacie na miejsce jego rodzice widząc ciebie posyłają chłopakowi znaczące spojrzenie, ten uśmiecha się niewinnie do rodziców. Jednak on twój chłopak nie chce Ci powiedzieć, o co chodzi. Gdy wieczorem w samotności oglądacie pokaz sztucznych ogni. Chłopak szepcze jak bardzo Cię kocha, ty odpowiadasz mu tym samym. W pewnym momencie chłopak łapię Cię za ręce i patrząc w oczy mówi:
- W mojej rodzinie jest tradycja. Od kilkuset lat, mężczyzna zabiera swoją ukochaną do swojego rodzinnego domu w Dzień Niepodległości i klęka przed nią - chłopak uklęknął przed tobą - bierze za jej dłoń - łapię twoją rękę - i zadaje jedno pytanie, którego formułkę ojciec uczy go od dziesiątych urodzin. 
- Logan... - szepczesz, a w twoich oczach pojawiają się łzy
- A jego ukochana mu nie przerywa. - Uśmiecha się do Ciebie czule. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać panią Henderson, a moją żoną? 
- TAK!! - Wrzeszczysz i rzucasz się mu na szyję, przewracając go, przez co oboje lądujecie na trawie. Po czym poważniejesz i wstajesz. - Uczynię panu, ten niezwykły zaszczyt i zgodzę się zostać pańską małżonką - Wypowiadasz to zdanie, tonem surowej starszej pani z epoki kolonialnej. 
Chłopak nie kryje radości i odpowiada:
- Jestem niezwykle urzeczony pani odpowiedzią. - Na co wybuchasz śmiechem. Chłopak posłał Ci uśmiech, a w jego oczach ujrzałaś ocean szczęścia. - Chodźmy do NASZEJ rodziny.
Gdy złapał Cię za rękę w głowie zaświtała Ci pewna myśl.
- A myślałam, że tylko moja rodzina ma takie głupie tradycje. - Powiedziałaś kręcąc głową.
- Tak? - Zaciekawił się chłopak - Powie mi moja NARZECZONA?
- Gdy dziewczyna zachodzi w ciąże, zaprasza ojca dziecka na obiad i podaje zupę kalafiorową.
Chłopak wstaje jak wryty, słysząc twoje słowa.
- Chcesz powiedzieć, że... - zaciął się, przypominając waszą ostatnią kolacje. Podczas, której podałaś kalafiorową.
- Tak, - uśmiechnęłaś się do niego - mój tatuśku. 
Chłopak pokonał dystans między nami i złożył na twoich ustach namiętny pocałunek. Po czym na cały głos wykrzyczał:
- ZOSTANĘ OJCEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

Imagine z Niallem


Znasz się z Niallem od dłuższego czasu, lecz ty zakochałaś się w nim, już dawno temu. Nikt o tym nie wie, oprócz Eleonor i Louisa. Często imprezujesz z chłopakami i ich dziewczynami. Jednak za każdym razem, gdy paparazzi pytają Nialla o ciebie, ten ignoruje pytania i tobie radzi robić to samo. Eleonor widzi jak bardzo Cię to boli i prosi Lou by porozmawiał z blondynem o tobie, jednocześnie starając się nie powiedzieć mu o twoich uczuciach. Nie jesteś tą rozmową za szczęśliwa, bo wiesz, że Louis ma długi język i nie potrafi dochować sekretu. Więc starasz się podsłuchać ich rozmowę. Gdy Lou prosi Niallera o rozmowę w cztery oczy i wychodzą z salonu, ty pod pretekstem potrzeby idziesz do łazienki, po drodze, przystając chwilę przy drzwiach do kuchni, gdzie są chłopcy. 
- Mi też jest trudno, Lou. - Powiedział Niall - To się nie uda.
- Przynajmniej powiedz jej. - Odpowiedział Louis - Oh na miłość boską, zostaw to ciastko, gdy do Ciebie mówię, powiedz jej o tym. Nie widzisz, że to ją rani?
Nagle przy uchu słyszysz szept:
- Kogo podsłuchujemy? - Spytała łagodnym głosem Zayn. Przyjaźnisz się z nim najdłużej, bo od przedszkola, to właśnie on przedstawił się pozostałym. Boli Cię to, że nie powiedziałaś mu, co czujesz do Irlandczyka, ponieważ zawsze byliście z sobą szczerzy. 
- Nikogo - Mówisz speszona - Nie mów o tym nikomu, okey?
- Luzik, przecież mnie znasz. - Odpowiada po chwili, o nic Cię nie pyta. Doskonale wie, że jak będziesz chciała to mu powiesz - Nigdy, nie robiłem czegoś, czego nie chciałaś.
- A wmawianie w przedszkolu wszystkim, że jesteśmy razem? - Spytałaś się go, gdy byliście już w salonie.
- To było zabawne - Odpowiada siadając między Liama a Danielle.
- Może dla Ciebie. - Uśmiechasz się do niego, na wspomnienie tamtych chwil - Jak to było? "Niech moja narzeczona dostanie nożyczki z królikiem baksem, a ja te z gwiazdkami."
- I ty je złamałaś! - Krzyknął tonem dziecka, któremu zabrano cukierka Malik.
Po pewnym czasie do salonu wracają chłopcy. Lou usiadł obok Eleonor, wypychając Hazze z kanapy i zmuszając by usiadł na ziemi. Dla Niallera zostało tylko jedno wolne miejsce - obok Ciebie. Usiadł obok ciebie, jednak widzisz, że chętnie by się z kimś zamienił. W salonie następuje chwila ciszy, którą przerywa Liam.
- Może pójdziecie jutro, Zayn grubasie posuń się, z nami na wywiad? - Spytał się, delikatnie przesuwając Zayna. 
- JA GRUBAS?! - Wrzasnął Malik i wybiegł z krzykiem z pomieszczenia. 
Spojrzałaś na Horana. Zwykle w takich sytuacjach wybucha śmiechem, jednak teraz jest śmiertelnie poważny. Dziewczyny z chęcią zgodziły się na propozycje, lecz ty nie chcesz się narzucać, ponieważ wiesz, że będzie to wywiad poświęcony sprawą miłosnym.Po pewnym czasie chłopcy Cię przekonują, a Niall rzuca im morderce spojrzenie i wychodzi do siebie. Gdy usłyszałaś trzask zamykanych drzwi, wybuchłaś płaczem. Zmartwiona Eleonor szybko podbiega do ciebie razem z Danielle i próbują Cię pocieszyć, gdy Louis i Harry postanowili pogadać z Niallerem i dobijają się do jego drzwi. A Liam idzie poszukać Zayna i przeprosić o nazwanie grubym. 
Następnego dnia, niechętnie wybrałaś się z wszystkimi do studia, w którym miał się odbyć wywiad. Gdy cała siódemka siedzi wygodnie na fotelach, a prowadzący zadaje im pytania, ty stoisz za kamerami i patrzysz na Nialla, z których od dłuższego czasu nie zamieniłaś słowa. 
- A jak tam twoje sprawy miłosne, Niall? - Spytała reporterka. Chłopak nie zdarzył otworzyć ust, gdy ubiegł go Zayn.
- On czeka na swoją księżniczkę. 
- Właściwie, ona już się zjawiła - Odpowiedział blondyn, a ty gdy usłyszałaś te słowa, poczułaś ból w sercu, bo wiedziałaś, że to nie ty.
- Ooo. Znamy tą osobę? - Dopytywała się dziennikarka.
- Właściwie, ona tutaj jest z nami. - Powiedział chłopak i pierwszy raz od bardzo dawna, spojrzał na Ciebie i potem spytał się kobiety - Może tutaj przyjść?
- Oczywiście. - Ucieszyła się reporterka, szczęśliwa, że ten nudny wywiad, wreszcie się rozkręca. 
Chłopak wstaje i idzie w twoją stronę. Łapię Cię za rękę i ciągnie do przyjaciół. Sadza sobie na kolana i mówi:
- Byłem głupcem, odpychając Cię od siebie. - Po czym całuje na oczach milionów telewidzów. - Już nigdy, nie pozwolę by ktoś skrzywdził tak jak ja, moją księżniczkę.

Imagine z Loganem


Jesteś na wymarzonym koncercie Big Time Rush w Polsce. Jednak przed koncertem wypiłaś mnóstwo wody i kilka minut przed jego rozpoczęciem nie wytrzymałaś i pobiegłam w poszukiwaniu ubikacji. Gdy wreszcie ją znalazłaś show się dawno zaczęło. Tak więc, na swoje miejsce, wracasz dopiero po drugiej piosence. Po niej, chłopcy postanowili urządzić mały konkurs z udziałem fanów. Akurat przepychałaś się na swoje miejsce obok koleżanki, gdy Logan podszedł do granica sceny i powiedział wskazując na ciebie: You. Zatrzymałaś się błyskawicznie i poczułaś jak ochroniarze pomagają Ci przejść przez tłum, byś znalazła się na scenie. Podchodzić do Logana i wyciągasz do niego dłoń.
- Hi. [T.I.] - Mówisz bez zdenerwowania, całkowicie pełna siebie.
- I'm Logan - Uściskawszy twoją dłoń, uśmiecha się czarująco.
- Yeah. I know - Odpowiadasz mu i czujesz jak twoje nogi są jak z waty.
W tym momencie do was podchodzi ich ochroniarz i zaczyna tłumaczyć Ci, o co chodzi w zabawie. Chłopcy zawiążą Loganowi oczy, a ty masz tak nakierować jego rękę, żeby nie zauważył kiedy wciśnie czerwony przycisk, który zwolni wyrzutnie, pełne prezentów dla fanów, którzy są teraz na koncercie. 
- Rozumiesz? - Pyta się ciebie, a ty kiwasz potakująco głową.
- [T.I.],You can let go of my hand? [Możesz puścić moją rekę?] - Pyta się Ciebie Logan, a ty szybko spoglądasz w dół i uświadamiasz sobie, że przez ten cały czas, trzymałaś rękę Hendersona. 
- I'm sorry. - Odpowiadasz i czerwienisz się - I forget about it. [Zapomniałam o tym]
- This doesn't matter. [Nie szkodzi] - Odpowiada, a ty wreszcie puszczasz jego rękę. - It was nice. [To było miłe] - Uśmiecha się do ciebie czarująco.
Wreszcie zaczyna się zabawa. Niepewnie kierujesz chłopakiem, lecz ten nie jest nawet blisko przycisku. Westchnęłaś zrezygnowana, świadoma, ze męczycie się tak, już kilka minut i złapałaś chłopaka za rękę. Pociągnęłaś go w stronę przycisku i niby nie chcąco, potknęłaś się o kabel i wpadłaś na chłopaka, ten nie widząc tego, cofnął się kilka kroków do tyłu i plecami nacisnął przycisk. Z armat wyleciały kolorowe koszulki z logiem zespołu, a na każdej podpis jego członków.
Kendall podszedł do asystenta ich menadżera i powiedział coś do niego. Po chwili szedł w twoim kierunku z taką samą bluzką, jaką zostali obdarowani fani. 
- In the prize - Uśmiechnął się do ciebie uroczo i podał koszulkę. spojrzałaś na metkę szukając rozmiaru. Niestety o rozmiar za mała. 
Nic nie szkodzi, i tak będę ją nosić - Pomyślałaś.
Chciałaś już zejść z sceny, gdy Logan złapał Cię za nadgarstek i spytał:
- Your favorite song?
Odpowiedziałaś odrazu
- Love Me Love Me - I wiedziałaś już, co powie.
- Really? - Pokiwałaś twierdząco głową - Me too.
- Yeah. I know - Odpowiedziałaś i czułaś, że jeszcze trochę i zemdlejesz.
- Loganator? - Spytał z cwaniackim uśmiechem, a jego jedna brew poszybowała ku górze.
- Yeah. I Know - Odpowiedziałaś, tonąc w jego cudnych oczach. W odpowiedzi usłyszałaś tylko jego, piękny melodyjny śmiech. 
- Okey. Specially for our new friend. [Specjalnie dla naszej nowej przyjaciółki] - Powiedział chłopak do mikrofonu - Love Me Love Me!! 
Zaraz po pierwszych traktach, zdenerwowanie i chęci zemdlenie zniknęły. Kochasz ten utwór najbardziej na świecie. Nic dziwnego, że podczas całej piosenki skakałaś po scenie jakbyś uciekła z zakładu bez klamek. A twój taniec przypominał Chaotyczny Taniec z iCarly.
Podczas każdego refrenu, czyli solówki Logana chłopak podchodził do Ciebie i śpiewał swoją część patrząc Ci w oczy. Poczułaś na sobie, zabójcze spojrzenia innych Loganatorek. Nie dziwiłaś się ich reakcji. Sama na ich miejscu zrobiłabyś to samo. W końcu to spełnienie marzeń każdej fanki. Bycie na scenie podczas koncertu swojego idola i dedykacja swojej ulubionej piosenki.
Gdy twój ulubiony utwór się skończył, chciałaś wrócić na swoje miejsce, lecz usłyszałaś słowa Carlosa. 
- Guys, maybe we will use our new colleague? [Chłopcy, może wykorzystamy jeszcze naszą nową koleżankę?] - Spojrzałaś na pozostałych zespołu, a Ci pokiwali głową, na znak, że się zgadzają - Choose for us Worldwide Girl? [Wybierzesz, za nas Worldwiede Girl?] - Spytał się Latynos, a tobie nie zostało nic innego, jak się zgodzić i podeszłaś do końca sceny, do tego samego miejsca, gdzie Logana zaprosił Cię na scenę. Rozejrzałaś się po tłumie i w oczy, rzuciła Ci się blondynka w niebieskiej bluzce i z opaską w włosach. Kendall podsunął Ci do ust mikrofon, a ty powiedziałaś, o kogo Ci chodzi. Tłum dookoła szczęśliwej dziewczyny się rozstąpił, a szczęścia stała szokowana z otwartymi ustami. Zachichotałaś z tego widoku, wiedząc doskonale, że ty kilka minut temu, wyglądałaś tak samo. Skoczyłaś, więc z sceny i ruszyłaś w stronę blondynki. 
- Chodź. - Złapałaś ją za rękę i pociągnęłaś w stronę sceny, na której stało już sześć krzeseł. Ochroniarze pomogli wam wejść, a ty i twoja nowa znajoma usiadłyście na środkowych miejscach i czekałyście na piosenkarzy, którzy zrobili sobie chwilową przerwę. Gdy Ci wyszli za kulis, po całej sali, w której odbywał się koncert, rozszedł się ogromny pisk fanek. Logan widząc Cię, na krześle pokręcił przecząco głową. Pewna, że chłopcy już nie chcą Cię na scenie, zamierzałaś z niej zejść, lecz znowu poczułaś, jak ktoś łapie twoją rękę. Odwróciłaś się i zobaczyłaś chłopaka. Ten pochylił się nad tobą i szepnął Ci do ucha.
- You sit on my lap.[Usiądziesz mi na kolanach] - Słysząc te słowa twoje serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko. - You will by my Worldwide Girl? [ Zostaniesz moją Worldwide Girl?]
Nie zdarzyłaś mu nawet odpowiedzieć, gdy już siedziałaś na kolanach Hendersona. W tym momencie wiedziałaś, że już na sto procent nie wyjdziesz z koncertu żywa, bo fani rozszarpią Cię na milion kawałków.
Przez całą piosenkę byłaś wpatrzona w piękne oczy chłopaka, a gdy śpiewał swoją słynną solówkę, która sprawia, że dziewczyny mdleją, miałaś wrażenie, że jest skierowana do ciebie.
- Yes, I may meet a million pretty girls that know my name. But don't you worry [Tak, może i spotkam miliony ładnych dziewczyn, które znają moje imię, ale nie martw się] - w tej chwili poczułaś jego ciepłe usta na twoim policzku, a zaraz potem usłyszałaś jak szepcze Ci do ucha, podczas gdy blondyn kończył piosenkę - Cause you have my heart [Bo Ty masz moje serce]
Gdy razem z dziewczyną w niebieskiej bluzce, schodziłyście z krzeseł, podszedł do was James i kazał do końca występu za kulisami. Razem z dziewczyną popatrzyłyście się na siebie i razem ruszyłyście za kurtynę.
- Co jest między tobą a Loganem? - Spytała się Ciebie dziewczyna, popatrzyłaś niezrozumiale na nią, a ta uśmiechnęła się życzliwie i podała Ci rękę - Victoria.
- [T.I.] - Uścisnęłaś jej rękę i wzruszyłaś ramionami - Jedynie relacja idol-fan.
- Jasne - Odpowiedziała z sarkazmem - Logan jeszcze nigdy, żadnej fanki nie brał na kolana, ani nie całował. Nawet w policzek. 
Nie odpowiedziałaś jej, chcąc przemyśleć jej słowa. Jako fanka zespołu wiedziałaś o nich chyba prawie wszystko. I musiałaś, się z nią zgodzić. On się jeszcze nigdy, tak nie robił.

*3 miesiące później*
Od cudownego koncertu minęły już prawie trzy miesiące, podczas których prawie cały czas pisałaś lub rozmawiałaś na Skype z Loganem i resztą zespołu. Od waszego spotkania na koncercie, spotkaliście się jeszcze tylko dwa razy. Te dwa spotkania wystarczyły, by cały świat, szczególnie ten wirtualny, okrzyknął was parą. Gdy tak na prawdę, byliście tylko przyjaciółmi. Na początku bałaś, się tego co ich fanki mogą Ci zrobić, mimo, że nic nie łączyło Cię z Hendersonem. Jednak hejty pod twoim adresem było bardzo mało i zwykle zostawały szybko gaszone, przez inne fanki, które życzą wam jak najlepiej. Nie pomagały wiadomości z twojej strony, że nie jesteście razem. Fani wiedzieli swoje i twierdzili, że uwierzą Ci, dopiero jak Logan to potwierdzi, ten jednak zawsze starał się wymigiwać z tego. 
Czekałaś teraz w parku, obok twojego domu. Kilka minut wcześniej dostałaś wiadomość SMS od bruneta, że jest w Polsce i chce się z tobą spotkać. 
Na początku go nie zauważyłaś, przez ciemność panującą dookoła i kaptur, który miał narzucony na głowę.
- Hay. - Przywitał się z tobą, siadając obok na ławce. 
- Cześć. - Odpowiedziałaś pewna, że kolejny chłopak próbuje Cię poderwać, chcąc się później chwalić przed kumplami, że zaliczył dziewczynę gwiazdora. - Czekam na znajomego, wiec...
- You really did not recognize me? [Na prawdę mnie nie poznałaś?] - Uśmiechnął się czarująco, ściągając czarne okulary i kaptur z głowy. 
- Oh, Logan - Ucieszyłaś się i rzuciłaś chłopakowi na szyję. - I missed you! [Tęskniłam za tobą!]
- I messed you, too. [Ja za tobą, też] - Usłyszałaś jego głos, jak szepcze Ci do ucha, głaszcząc się po głowie. - You have no idea how much [Nie masz pojęcia, jak bardzo]. - Dodał patrząc Ci w oczy. - You are very important to me. [Jesteś dla mnie bardzo ważna]
- Logan, I.. 
- Too much you talking - Przerwał Ci i pocałował.

*rok później*
Od prawie roku jesteś w Ameryce i mieszkasz z swoim wspaniałym chłopakiem. A właściwie narzeczonym. Właśnie pakujesz jego i siebie, bo zamierzacie wyjechać na tydzień do twojej rodziny, do Polski, by ogłosić im te dobre wieści.
- Kocham Cię - Usłyszałaś za sobą i przez chwilę sparaliżowana, nad półpełną torbą z ubraniami w rękach. Obróciłaś się i zobaczyłaś Logana opierającego się o futrynę drzwi. - I nigdy nie przestanę.
W twoich oczach pojawiły się łzy, mimo, że często słyszałaś z jego ust takie wyznania.
- Dla mnie? - Spytałaś się. A on podszedł do Ciebie i musnął twoje usta.
- Zrobię wszystko, dla kogoś kogo kocham bardziej od życia. - Gdy patrzył w twoje oczy, ty płakałaś.
- Przecież to taki trudny język... - Z trudem powstrzymywałaś się, by twoje łzy nie opuszczały oczów i ściekały po policzkach.
- Dla prawdziwej miłości nic nie jest trudne - Odparł i wbił się w twoje usta, a ty nie odrywając ich od swoich wyszeptałaś pewna, dwa malutkie słowa, o ogromnym znaczeniu:
- Kocham Cię.

*Kolejny rok później*
- Kochanie dasz radę. - Usłyszałaś obok siebie. - Jesteś silna. Obydwoje jesteście.
Lekarze patrzyli na niego, jak na chorego psychicznie, nic nie rozumiejąc z słów, które do ciebie mówił. Oczywiście, mógł dodawać Ci sił po angielsku, ale zdawał sobie sprawę, jak poród jest ciężki, więc nie chciał byś trudziła się jeszcze tłumaczeniem. Sam wolał się tym zająć.
- Dasz radę i urodzisz nam ślicznego dzidziusia, tak? - Spytał i złapał twoją rękę - A chłopcy będą nam zazdraszczać, takie ślicznego dzidziusia. A fani..
- Skończ pierdolić o fanach. - Krzyknęłaś w jego stronę - I leć po doktora, niech da coś przeciwbólowego. 
- Ale kochanie...
- Biegnij!!

*dwanaście godzin później*
- Już widać główkę! - Usłyszałaś od lekarza, a twój mąż zwijał się z bólu, mimo iż ty rodziłaś.
- Dasz radę, kochanie. Przyj. - Mówił spokojnie, mimo że wiedziałaś jak jest wystraszony i nie zdziwiłabyś się, gdyby jego ręka, którą trzymasz była by teraz złamana. Z każdym kolejnym skurczem ściskasz ją coraz bardziej. Jednak nie sprzeciwiał się i nawet prosił byś swój ból wyładowywałaś na nim. Byle by Ci ulżyło. 
- Gratulacje, macie państwo ślicznego synka. - Usłyszałaś wreszcie po blisko trzynastu godzinach porodu od lekarza. - Chce pan przeciąć pępowinę? - Spytał się doktor odbierający poród. Logan widząc sznur i nożyce momentalnie zemdlał.. 
- Czyli James wygrał zakład. - Powiedziałaś widząc swojego męża na ziemi. - Carlos jest mu winny 100 dolarów.
- Chce pani potrzymać syna? - Spytała Cię pielęgniarka, a później pierwszy raz dotknęłaś swojego syna. 
- Będziesz ulubieńcem wujka Kendalla - Uśmiechnęłaś się do malca - Dzięki tobie wygrał zakład. Przez cały czas, gdy byłeś u mnie w brzuszku obstawiał, że będziesz chłopcem. - Kocham Cię, Fabianku. - Spojrzałaś na kanapę pod ścianą sali sypialnej, gdzie pielęgniarki położyły Logana - Twój tatuś też Cię kocha.

*pół roku później*
- Wreszcie zasnął - Poczułaś, jak materac obok Ciebie, zagina się pod ciężarem. - O czym myślisz? - Chłopak pocałował Cię w twoje nagie ramię.
- Nie mogę uwierzyć, że prawie trzy lata temu, byłam zwykłą fanką, szczęśliwa, że niedługo będzie mogła zobaczyć swojego idola - Spojrzałaś mu w oczy - A teraz, ten idol to mój mąż i właśni położył do snu naszego syna.
- Pokochałem Cię od pierwszego wejrzenia, wiesz? - Powiedział po chwili ciszy, całując twoją dłoń, później ramię i twój dekolt.
- Czy mi się wydaje, czy ty masz zamiar zrobić naszemu synowi siostrę? - Spytałaś się, gdy chłopak całował Cię po szyi.
- Skoro sama proponujesz.